Category Archives: do_parafian_arch

X Niedziela zwykła Rok ?C?

25 Historia jednej klęski
Echo Pierwszej Księgi Królewskiej 17, 17-24
X Niedziela zwykła Rok ?C?

W świecie, który pustoszyły epidemie i wojny, nietrudno było spotkać wdowę. Żyło ich wiele i stanowiły wyzwanie dla wszystkich społeczności. Wdowa stała się uosobieniem niezawinionego cierpienia, na które patrzy się dość bezradnie albo bezdusznie wykorzystuje. Kontekstem dramatu wdowy z Sarepty Sydońskiej jest szalejąca klęska suszy i głodu. A kto jest sprawcą? Nie kto inny tylko prorok Eliasz z Tiszbe, który wymodlił suszę. Modlitwa o klęskę suszy, która niesie ze sobą niepoliczalne żniwo śmierci, wydaje się czymś nieludzkim, sam prorok kimś niebezpiecznym, a jego obecność zaś ryzykowna i trudna do zniesienia. Prawdziwy prorok uwiera ludzi, bo jest niewygodnym świadkiem ich życia i wnikliwym recenzentem ich uczynków. Trudno się żyje pod wspólnym niebem z prorokami, zwłaszcza gdy modlą się o klęskę.
Trzeba zapytać: dlaczego prorok modlił się, by niebo nie zsyłało deszczu przez ponad trzy lata? Tropów trzeba szukać w małżeństwie króla Achaba z Fenicjanką Jezabel. To jej podobizna, z motywami egipskimi i inskrypcją w języku fenickim, znajduje się na odnalezionej niedawno pieczęci z tego okresu. Bibliści sądzą, że jako córka króla Tyru mogła pełnić funkcje kapłańskie w kulcie narodowego bóstwa fenickiego Baala, pana niebios, od którego miały zależeć życiodajne deszcze. Zaślubiając Achaba, nie wyrzekła się swojej religijnej tożsamości i nie zaprzestała swoich bałwochwalczych praktyk. Co więcej, wykorzystując swoją pozycję i chwiejność króla, szerzyła kult Baala, by zniszczyć wiarę w jedynego Boga. Widząc dokonującą się apostazję, Eliasz błagał Stwórcę, by wstrzymał deszcz i w ten sposób udowodnił całą ułudę pogańskiego kultu. Była to modlitwa pełna desperacji. Chodziło bowiem o przetrwanie zarówno w sensie biologicznym, jak i duchowym. Prorok miał świadomość, że zostanie oskarżony o spowodowanie katastrofy narodowej, ale nie mogąc skłonić ludzi do nawrócenia, postanowił zagrać o wszystko. Rzucił na szalę cały swój autorytet, własne bezpieczeństwo i relacje z ludźmi. To było naprawdę niebezpieczne. Czy modląc się o suszę zastanawiał się, ile osób zginie, jeśli Bóg go wysłucha? Czy myślał, ile rozdartych serc pogrąży się w rozpaczy i zatraci w bluźnierstwie? Czy zastanawiał się, jak bardzo głód zmieni relacje między ludźmi i wypatroszy ich z najbardziej ludzkich odruchów?
Prorok raczej sprawia wrażenie bezdusznego; kogoś, kogo nie obchodzą ziemskie sprawy ludzi, którzy nie są prorokami. Prorok sprawia wrażenie kogoś, kto w swoim radykalizmie zatraca ludzkie cechy. A jednak prorok toczy walkę, która ma szczególną głębię. Prorok widzi człowieka wielowymiarowo. Widzi w człowieku nie tylko ciało, ale także duszę i sumienie!
Początkowo pojawienie się Eliasza to dla wdowy zły omen. Wcześniej umarł jej mąż. Być może to jedna z ofiar głodu lub epidemii, bo gdy jest susza, ludzie, by ugasić pragnienie, piją niemal wszystko. Kobieta jest poruszona, zraniona, rozbita wewnętrznie, może nawet zmiażdżona, a teraz przychodzi do jej domu kolejne nieszczęście. Syn jest śmiertelnie chory. Czy to nie za dużo na raz? Czy nie za dużo na jednego człowieka? Wielu ludzi zadaje sobie takie pytania, gdy widzą efekt domina w swoim życiu i bynajmniej nie jest to zabawa. Gdzie jest granica ludzkiej wytrzymałości i kto ją może określić? To zależy, czy człowiek usiłuje o własnych siłach zmierzyć się z cierpieniem czy też szuka pomocy u Boga; czy cierpienie chce lub musi przeżywać samemu, czy chce i może przeżywać z kimś. Doświadczenie wyniesione z posługi w hospicjum podpowiada mi, że tylko nieliczni wybierają samotność, zdecydowana większość ludzi nie chce zostawać samemu w obliczu cierpienia. Woli je z kimś dzielić, choćby na zasadzie zwierzeń! Chodzi o to, żeby ktoś wysłuchał zwierzeń bezpiecznie, czyli bez osądzania, bez zdziwienia, bez oceny, bez ryzyka, że tajemnica stanie się wiedzą ogólnie dostępną.
Scena, w której Eliasz wyciąga ręce po dziecko, jest niezwykle dramatyczna. Chce je wskrzesić, ale zalękniona matka widzi w Eliaszu śmiertelne monstrum, które chce rozszerzyć swoje panowanie. Po śmierci męża dziecko stało się jej całym światem. W nim ulokowała wszystkie uczucia, żale, tęsknoty, głody, smutki, niepokoje, lęki, troski, radości, sens życia, nadzieje itp. Tak bywa najczęściej. Tym bardziej, gdy dziecko nagle staje na granicy życia i śmierci, matkę opanowuje desperacja. Jest wtedy nieprzewidywalna i nieobliczalna. Albo jej dom po raz kolejny zamieni się w grobowiec, albo w miejsce cudu! Co zwycięży: wiara czy zwątpienie, nadzieja czy rozpacz?
W zamyśle Boga obecność proroka ma doprowadzić kobietę do wiary, a nie do jeszcze większego zwątpienia. Potrzebny, wręcz niezbędny, jest cud, który polegał będzie nie tylko na wskrzeszeniu syna, ale na wskrzeszeniu wiary w jego matce. Tylko to może uspokoić kobietę i przywrócić jej nadzieję. Wszystko inne okaże się niewystarczające. Prorok operuje Słowem Bożym, ale w pewnym momencie to nie wystarcza, dlatego używa znaku. Znakiem jest cud jako odpowiedź na modlitwę proroka. Wskrzeszony chłopiec jest nie tylko świadkiem dla matki, ale także dla samego proroka. Kobieta przekonuje się, że Eliasz jest mężem Bożym, a on sam odkrywa, że słowo Pana jest prawdą w jego ustach. Trudno o lepsze odkrycie w czasach suszy i zwątpienia.
Widzimy, że nie ma złych czasów dla wiary. Każdy moment jest dobry, także ten, w którym doświadczamy klęski. Widzimy również, że wiara okazuje się wydarzeniem dynamicznym. Ciągle coś w niej się zmienia, może rosnąć i zanikać. Może dochodzić do wielkich zwątpień i do jeszcze większych odkryć i powrotów. Człowiek nie jest zaprogramowanym automatem, ale niezwykle skomplikowaną naturą, która poddana sile zdarzeń pokazuje coraz to nowe oblicza. Pewnie wymodlona susza zmieniła wielu ludzi, ale i samego proroka. Pewnie Eliasz odkrył potęgę modlitwy, ale także to, żeby modlić się uważnie, pamiętając, że słowa znaczą i jeśli Bóg nas wysłucha, musimy uznać, że takie były nasze pragnienia.

Ks. Ryszard K. Winiarski

XII Niedziela zwykła Rok C

27 Płacz nad pierworodnym
XII Niedziela zwykła Rok C
Echo Księgi Zachariasza 12, 10-11

W omawianym fragmencie Księgi Zachariasza pojawia się nazwa Megiddo. Chodzi o równinę Jizreel, najbardziej żyzny fragment Ziemi Obiecanej, a jednocześnie największe pole krwi. Tędy wiódł dogodny szlak handlowy zwany via maris, łączący Azję z Afryką. Krzyżując się ze szlakiem kadzidlanym, dawał nieograniczone wręcz możliwości wymiany idei, ludzi i towarów. Podróżnik, Laurence Oliphant (1829 ? 1888) zanotował: ?Dolina Ezdrelon to ogromne zielone jezioro szumiącej pszenicy z wystającymi ponad nim jak wyspy zwieńczeniami z górujących na kopcach miasteczek; zdaje się być jednym z najbardziej zaskakujących pejzaży wszechobecnej płodności natury, jaki sobie tylko można wyobrazić?. Ale spichlerz bywa również śmiertelną pułapką. Wszystkie wojska, myśląc o zwycięstwie i panowaniu, musiały iść tą równiną i zdobyć Megiddo. Na równinie Jizreel w 1469 przed Chr., rozegrała się pierwsza dokładnie zrelacjonowana w historii świata bitwa między Syrią a Egiptem. Opis jest niezwykle dokładny. Zawiera relację o przygotowaniach, rodzajach uzbrojenia, przebiegu bitwy, a nawet wielkości łupów wojennych, jakie zdobyli Egipcjanie. Fragmenty kroniki zdobią ściany osławionej świątyni Amona w Karnaku. Dowiadujemy się z niej, że faraon Totmes III kazał wycinać drzewa w okolicznych lasach, by wznieść palisadę uniemożliwiającą komukolwiek opuszczenie miasta. Możemy sobie dopowiedzieć, co działo się, gdy Megiddo przestało się bronić! Na równinie Jizreel, kilka wieków później, doszło do spektakularnego zwycięstwa Izraela pod wodzą Gedeona nad Madianitami i Amalekitami. Niestety, to samo pole okazało się grobem dla króla Saula i jego trzech synów (1 Sm 31, 1-6). Po bitwie Filistyni obcięli mu głowę, zdarli zbroję i jako wotum złożyli ją w świątyni Asztarty. Ciało jego i synów powiesili na murze Bet ? Szean w tzw. izraelskich Pompejach. Według najstarszych wierzeń brak należnego pochówku był zniewagą, upokorzeniem i hańbą. Zagrażał życiu pośmiertnemu zmarłego. Zwyczaj wystawiania na widok publiczny zhańbionych zwłok pokonanego miał niszczyć morale wrogów. Mieszkańcy Jabesz, wdzięczni za królewskie łaski, stworzyli z najdzielniejszych ludzi oddział specjalny, który pod osłoną nocy zdjął rozkładające się ciało Saula i jego synów, spalił, a prochy niczym relikwie z honorami zaniósł do swojego miasta na wschód od Jordanu. Nietrudno wyobrazić sobie lament i żal, jaki zapanował w całym Izraelu. Była to nie tylko klęska króla i jego potomków. Z klęską jest inaczej niż z sukcesami. Sukcesy króla nie zawsze stają się udziałem poddanych, klęski zawsze. W tradycji chrześcijańskiej dolina ma stać się miejscem ostatecznej bitwy, w której dobro pokona nękające je siły zła. Walka ta nazywana jest Armagedonem, co jest zniekształceniem nazwy miasta Megiddo. Wtedy nastąpi płacz, jakiego nie było wcześniej i później nie będzie. Trudno przewidzieć ilu, ale na pewno wielu, będzie płakać, ponieważ odkryje całą nędzę swoich błędów i grzechów oraz ich konsekwencje. Zachariasz jako jedyny prorok wspomina Megiddo. Być może nawiązuje do tragicznych losów Saula i żałoby, którą okrył się Izrael, ale przede wszystkim jest to proroctwo, które ewangeliści kilkakrotnie cytują, choć niecałe lub lekko zmodyfikowane, w odniesieniu do Jezusa Chrystusa. W Ewangelii św. Mateusza czytamy: ?Wówczas Jezus rzekł do nich: ?Wy wszyscy zwątpicie we Mnie tej nocy. Bo jest napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada?. (Mt 26, 31) Zaś św. Jan pisze: ?Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani. Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: Kości jego nie będą złamane. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebili?. (J 19,36-37) W tym momencie św. Jan stawia znak równości między barankiem paschalnym a Mesjaszem. Rytuał paschalny nie pozwalał na łamanie żadnej kości zwierzęciu ofiarnemu ( Wj 12,46; Lb 9,12). Na Kalwarii, pod presją czasu i święta, by przyspieszyć zgon, obu łotrom połamano kości podudzia. Jezus skonał wcześniej i tylko dzięki temu uniknął dodatkowych udręk. Czasem śmierć jest wybawieniem od cierpienia. ? A lud stał i patrzył? (Łk 23,35) – to jedno, krótkie zdanie często umyka naszej uwadze, gdy czytamy opis męki Pańskiej. A przecież jest ono wypełnieniem proroctwa. Trudno o lepszy komentarz. Co czuje człowiek, patrząc na egzekucję? O czym wtedy myśli? Usprawiedliwia kata czy oskarża skazańca? Snuje domysły? Odczuwa lęk przed obowiązującym prawem? Kwestionuje obowiązujące prawo czy utożsamia się z nim? Kara śmierci jest dla niego przejawem sprawiedliwości czy jeszcze jedną niesprawiedliwością? Chciałby ułaskawić skazańca czy potępia go, zasądzając mu w swoim sercu wieczne potępienie? A może egzekucja znieczula człowieka i czyni go jeszcze bardziej bezdusznym? Może sprawia, że człowiek się przyzwyczaja? Przez tysiąclecia egzekucji dokonywano w miejscach publicznych, na oczach wszystkich, nie wyłączając dzieci. Szafot, szubienica albo gilotyna były stałym elementem w krajobrazie wielu skupisk ludzkich i swoistym punktem odniesienia. Być może ktoś podjął rzetelną refleksję nad moralnymi, psychologicznymi i społecznymi skutkami publicznych egzekucji albo linczu, ale ciągle społeczności żyją, jakby takiej refleksji nie było. Śmierć króla Saula jest śmiercią na wojnie, zadaną przez wrogów, stąd ich spojrzenie pozostaje dalekie od współczucia i subtelności. Okrucieństwo to chleb powszedni wojny. Taka jest logika wzajemnego zabijania. Ktoś musi zginąć! Ale śmierć, o której mówi Zachariasz, jest szczególna. Po pierwsze dlatego, że jest zadana Niewinnemu. Komuś, kto był podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu! (por. Hbr 4,15). Jezus to nie Saul! Po drugie: winnym tej śmierci jest każdy człowiek na ziemi, ponieważ wszyscy jesteśmy grzesznikami. Po trzecie: ta śmierć została przyjęta dobrowolnie, z miłości. Jezus w nauce o Dobrym Pasterzu, zanim ktokolwiek mógł pomyśleć, że On umrze i zmartwychwstanie, mówił: ?Ojciec miłuje Mnie, bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać?. (J 10,17-18) Po czwarte: ta śmierć została bezwarunkowo wybaczona: ?Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią?(Łk 23,34). Zostaliśmy wytłumaczeni w swojej nieświadomości. Patrzymy na wszystko jak jednoocy cyklopi, dlatego widzimy niewiele, trochę. Po piąte: ta śmierć miała wspaniały, triumfalny finał ? zmartwychwstanie! Jezus Chrystus, pierworodny, ?jedynak? mówi w momencie najtrudniejszym dla siebie, a przez to i dla nas: ?Nie płaczcie nade Mną, płaczcie nad sobą i nad waszymi dziećmi [?] Bo jeśli to czynią z drzewem zielonym, co się stanie z suchym?? (Łk 23,28. 31) Można się bać człowieka, czyli zarówno innych, jak i samego siebie, skoro odważył się wykluczyć Boga czy zawaha się przed wykluczeniem swoich bliźnich? Jeśli odważył się niszczyć winny krzew, to czy uszanuje jego latorośle? Ostatni wątek dotyczy poświęcenia. Na ile ważne jest dla nas poświęcenie? Obowiązujący model życia promuje konsumpcję i przyjemność. Wszystko więc, co kojarzy się lub może kojarzyć ze stratą czegokolwiek: czasu, pieniędzy, zdrowia, formy, świętego spokoju, przyjemności, opinii, relacji towarzyskich, wreszcie samego życia, uznawane jest za głupotę, za coś, z czym trzeba walczyć w każdy możliwy sposób. Święci uczą nas nie kalkulować, ale być do dyspozycji Boga w całości. Połowiczność jest zawsze dwuznaczna. Niedawno kanonizowany św. Stanisław Papczyński, założyciel zgromadzenia księży marianów, mówił: ?Jeśli nie masz zamiaru poprawić się ani nie czujesz do tego żadnego pragnienia, jeśli nie jesteś gotów raczej umrzeć, niż znowu grzeszyć, wierz, że Duch Święty w tobie nie przebywa?. (Duchowe wskazania s. 38) ?Odkładanie i opóźnianie spełniania dobrych postanowień jest bardzo szkodliwe i niejako przypomina sytuację tych, którzy, mając bardzo dogodny wiatr, nie odpływają z portu i w ten sposób nie skorzystawszy z optymalnej okazji do żeglugi, nigdy nie doczekają się podobnej.? (Duchowe wskazania s. 62) Poświęcenie zaczyna się od chwili, w której szczerze zwracamy się do Boga bez najmniejszego wyrachowania czy pretensji. Ks. Ryszard K. Winiarski

XI Niedziela zwykła Rok ?C?

26 Grzech i skrucha Dawida
Echo Drugiej Księgi Samuela 12, 1. 7-10. 13
XI Niedziela zwykła Rok ?C?

Ludziom władzy czasem wydaje się, że wszystko im wolno. To poczucie, że prawo ich nie obowiązuje, nie dotyczy albo wręcz, że są ponad prawem, jest niezwykle demoralizujące, bo wykształca w nich poczucie bezkarności. Jeśli komukolwiek wszystko wolno, to nikt nie może go rozliczać ani osądzać. Gdy sumienie zamiast upomnieć, rozgrzesza człowieka, staje się śmiertelną pułapką. Wtedy człowiek może się zupełnie zatracić.
Przypadek króla Dawida jest szczególny pod wieloma względami. Po pierwsze, Dawid powinien pamiętać czasy Saula, który naginał i łamał prawo, jak tylko się dało. Jego wybór dokonał się przez losowanie. Izraelici domagali się ustanowienia króla, gdyż Joel i Abiasz, synowie Samuela pełniący funkcje sędziowskie, zasłynęli jedynie z łapownictwa i wypaczania prawa.
Na obrazie szwedzkiego malarza Juliusa Kronberga (1850- 1921) Saul, leżąc na sofie, patrzy z góry na siedzącego u jego stóp Dawida. Saul trzyma w ręku włócznię, Dawid gra na harfie. Harfa i włócznia, które na obrazie się krzyżują, to metafory dwóch przeciwstawnych światów. Saul jest gotowy do użycia siły w każdej chwili. To, że nawet podczas słuchania psalmów nie rozstaje się z narzędziem walki, wiele mówi o jego naturze i sposobie sprawowania władzy. Na wiele miejsc i zdarzeń padnie jej cień. Ta włócznia nie razy zagrozi Dawidowi, który wielokrotnie cudem uniknął śmierci, gdy król nie mógł poradzić sobie z zazdrością i dopuszczał do siebie napady niekontrolowanego gniewu. Gdyby nie przyjaźń z synem królewskim i otrzymywane od niego ostrzeżenia, Dawid mógł kilkakrotnie zginąć, o czym wielokrotnie mówi Pierwsza księga Samuela.
Po drugie, Saul popadał w sprzeczności. Zakazał wróżbiarstwa, magii i czarów, a potem sam, in cognito łamiąc własne prawo i sumienie, udał się do wróżki w Endor (1Sm 28, 3-25). Uważał, że można zapanować nad wszystkim, nawet nad przyszłością, która dla każdego jest tajemnicą, a nawet nad zmarłymi, naruszając ich wieczny spoczynek.
Co gorsza, Dawid znał historię. Wiedział, że Bóg odrzucił Saula na skutek jego nieposłuszeństwa czy raczej połowiczności. Gdy pokonał Amalekitów, powinien wszystko obłożyć klątwą (heremu). Niczego nie powinien zabierać ze sobą i nie pozwolić, by ktokolwiek brał łupy wojenne. Tymczasem Saul pozwolił, by jego ludzie obłożone klątwą stada złożyli w ofierze dla Boga. To, co przeklęte, nieczyste i wzgardzone przez Boga, miało się stać ofiarą! To mniej więcej jakby przynieść na budowę kościoła ukradzione pieniądze albo materiały. Saul popełnił grzech świętokradztwa, a prorok Samuel miał mu to wytknąć. Biedak modlił się całą noc, nie wiedząc, jaka będzie reakcja urażonej dumy królewskiej. Rozmowa była dramatyczna. Początkowo, król wszystko bagatelizował, ale gdy odkrył, że sytuacja jest poważna i Samuel nie żartuje, uderzył w pokorę. Niech przemówi do nas sam tekst biblijny, byśmy poczuli, jak poważnym wydarzeniem jest głoszenie Słowa Bożego. Ono ma moc stwórczą. Nie tylko brzmi w uszach, pod warunkiem, że jest wypowiedziane wyraźnie i z przekonaniem, ale uruchamia w człowieku wiele procesów:
Samuel odrzekł:
?Czyż milsze są dla Pana całopalenia i ofiary krwawe
od posłuszeństwa głosowi Pana?
Właśnie, lepsze jest posłuszeństwo od ofiary,
uległość – od tłuszczu baranów.
Bo opór jest jak grzech wróżbiarstwa,
a krnąbrność jak złość bałwochwalstwa.
Ponieważ wzgardziłeś nakazem Pana,
odrzucił cię On jako króla?.
Saul odrzekł na to Samuelowi: ?Popełniłem grzech: Przekroczyłem nakaz Pana i twoje wskazania, bałem się bowiem ludu i usłuchałem jego głosu. Ty jednak daruj moją winę i chodź ze mną, ażebym oddał pokłon Panu?. Na to Samuel odrzekł Saulowi: ?Nie pójdę z tobą, gdyż odrzuciłeś słowo Pana i dlatego odrzucił cię Pan. Nie będziesz już królem nad Izraelem?. Kiedy Samuel odwrócił się, by odejść, [Saul] chwycił kraj jego płaszcza, tak że go rozdarł. Wtedy rzekł do niego Samuel: ?Pan odebrał ci dziś królestwo izraelskie, a powierzył je komu innemu, lepszemu od ciebie. Chwała Izraela nie kłamie i nie żałuje, gdyż to nie człowiek, aby żałował?. Odpowiedział Saul: ?Zgrzeszyłem. Bądź jednak łaskaw teraz uszanować mię wobec starszyzny mego ludu i wobec Izraela, wróć ze mną, abym oddał pokłon Panu, Bogu twemu?. Wrócił Samuel i szedł za Saulem. Saul oddał pokłon Panu. Samuel dał potem rozkaz: ?Przyprowadźcie do mnie króla Amalekitów – Agaga!? Agag zbliżył się do niego chwiejnym krokiem i rzekł: ?Naprawdę znikła u mnie gorycz śmierci?. Samuel jednak powiedział: ?Jak mieczem swym czyniłeś bezdzietnymi kobiety, tak też niech będzie bezdzietna wśród kobiet twoja matka!? I Samuel kazał stracić Agaga przed Panem w Gilgal?.
(1Sm 15,22-33)
Prorok dał królowi niezłą lekcję posłuszeństwa. Nie wiem, ilu premierów, prezydentów, ministrów czy dostojników kościelnych zniosłoby takie upokorzenie i posłuchało zwykłego księdza, który ma odwagę upominać. Oto cytat z homilii ks. płk Sławomira Żarskiego, administratora Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego (biskup polowy zginął w katastrofie smoleńskiej ? przyp. aut.):
?Ostatnimi laty patriotyzm, jako wartość życia indywidualnego i wspólnotowego, przestał być uważany za konieczny dla egzystencji. Zaradność w zaspokajaniu własnych potrzeb i gromadzeniu dóbr osobistych, nawet za cenę zniszczenia dobra wspólnego, stała się wartością. U podstaw III Rzeczpospolitej miejsce patriotyzmu zajęło stwierdzenie jednego z pierwszych premierów „nowej” Polski, który powiedział, że „aby zostać bogaczem, to pierwszy milion trzeba ukraść”.
Propagowanie podobnych haseł zaowocowało tym, że wartość została zastąpiona ?anty-wartością?. Patriotyzm zastąpiono promowanym kosmopolityzmem; miejsce uczciwości zajęła nieuczciwość; prawdę zastąpiono kłamstwem i pomówieniem; ofiarność i poświęcenie chciwością i pazernością; miłość – nienawiścią. Natomiast z dziejowego doświadczenia Kościoła i Narodu wiemy, że „prawdziwym bogactwem jest stan ducha i umysłu ludzkiego, a nie grubość portfela”. Każda społeczność, która swe prawa opiera na „anty-wartościach”, napełnia się bólem i krzywdą.?
Ówczesny prezydent przy świadkach zbeształ kaznodzieję w zakrystii: ? ?Jest ksiądz pułkownikiem, wojskowym, jak tak można ? że Polska jest budowana na antywartościach? ? relacjonował fragment wypowiedzi prezydenta świadek zdarzenia. I głos o księdzu zaginął, choć był ważną postacią. Możne nawet zbyt ważną! Ksiądz Żarski, ówczesny administrator ordynariatu polowego, uważany za pewnego kandydata na biskupa polowego, został nagle przeniesiony do rezerwy kadrowej przez ówczesnego ministra obrony narodowej. Rzecznik ministerstwa zaprzeczył, że istnieje tutaj jakikolwiek związek przyczynowo – skutkowy.
Powróćmy do Dawida. Prorok Natan pyta króla, ale przede wszystkim pyta człowieka: ? Czemu zlekceważyłeś słowo Pana, popełniając to, co złe w Jego oczach?? Czemu postawiłeś się ponad prawem? Czemu dążysz do szczęścia, niszcząc szczęście innych? Czemu niszczysz cudze małżeństwo i rodzinę? Chodzi o cudzołóstwo z Batszebą i zlecenie zabójstwa jej męża Uriasza Chetyty na polu wojny, gdzie dzisiaj jest stolica Jordanii ? Amman.
Dawid nie ma żadnego alibi. Wie, że wymyślanie argumentów i tworzenie kruczków prawnych może jest skuteczne w relacjach z ludźmi, ale przed Bogiem nie ma żadnego sensu. Nie należy ukrywać ani bronić swoich grzechów! Należy je wyznać z wiarą, pokorą, bez pretensji, bez obwiniania za nie kogokolwiek! Należy też przyjąć wszystkie konsekwencje grzechów, jakiekolwiek one będą i kiedykolwiek przyjdą. Czasem długo ich nie widać. Wtedy przyjść może myśl, że tak naprawdę nic się nie stało albo co gorsza, że można grzeszyć bezkarnie. Stąd już tylko krok do zuchwałości, która ma aż 162 synonimy. Człowiek, który w nią popada, jest: pewny siebie, arogancki, pogardliwy, rozbestwiony, obelżywy, skłonny do niepotrzebnego ryzyka, rozpasany itd. ?Rozpasanie? zawiera dwa elementy: postępowanie, które samo w sobie poważnie narusza prawa ustanowione przez Boga oraz pozbawioną skruchy i szacunku postawę winowajcy. Takim, przez krótką chwilę, był król Dawid, gdy wyłączył w sobie mechanizm sumienia. Takim jest każdy, kto odmawia własnemu sumieniu prawa głosu! Na szczęście pojawił się głos upomnienia braterskiego. Na szczęście prorok nie stchórzył i skutecznie upomniał. Na szczęście Dawid wszedł na drogę pokory, uderzył się we własne piersi i pokutował.
Każdy z nas może sobie wybrać synonim, który go najbardziej wyraża, bo każdy z nas niejednokrotnie zlekceważył Pana, popełniając to, co złe w Jego oczach. Każdy z nas może poczuć powracającą radość przebaczenia.

Ks. Ryszard K. Winiarski

VI Niedziela Wielkanocna Rok C

VI Niedziela Wielkanocna Rok C
Echo Dziejów Apostolskich Dz 15, 1-2. 22-29
Ewangeliczny mini-max

Jak na 2000 lat historii Kościoła to liczba zwołanych soborów wydaje się niewielka. W sumie było ich zaledwie 21, nie licząc pierwszego zwanego soborem jerozolimskim. Sobory zwoływano dla rozstrzygnięcia sporów doktrynalnych, zażegnania grożącego rozłamu i zachowania jedności owczarni. Oczywiście, nie wszystkie sobory spełniały oczekiwania i pokładane w nich nadzieje. Niektóre kończyły się jedynie wymianą zdań i prezentacją stanowisk. Inne zostały przerwane nagłym przyspieszeniem wydarzeń. Istotą soborowych orzeczeń jest zasada mini-max. Jest jakieś minimum obowiązków, z którego nie wolno zrezygnować i jakieś maksimum praw, na które można się zgodzić. Wolność człowieka oscyluje pomiędzy jednym a drugim.
Od Soboru Jerozolimskiego aż po Sobór Watykański II zawsze do głosu dochodziły dwie tendencje: zachowawcza i postępowa. Gdy jedni przyjmowali rolę wielkich hamulcowych, często idealizując Tradycję, inni myśląc o Kościele jutra, szukali świeżego powiewu Ducha. Jedni i drudzy kochali Boga i Kościół, różnie jednak pojmując jego tożsamość i misję.
W Kościele od zawsze istnieje stałość i zmienność. Dzięki temu Kościół odrzucając skrajności, zachowuje względną równowagę i może mówić:
?Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki?.
(Hbr 13, 8)
To znaczy, że Jezus nie podlega modom i trendom. Nie jest zakładnikiem żadnej mniejszości ani większości. Nie ogląda się na sondaże. Nie myśli, jak politycy, o żadnej reelekcji. Zawsze może być wybrany i zawsze odrzucony.
Sobór Jerozolimski próbował dać odpowiedź na pytanie: Co to znaczy być Żydem, a zarazem wierzącym w Jezusa? Problemem było, czy pogan można przyjmować do Kościoła tak jak Żydów. Poganie nie znali historii biblijnej, proroctw mesjańskich, moralności opartej na Dekalogu ani obrzezania. Powstał więc dylemat: czy pogan trzeba prowadzić do chrztu niejako dłuższą drogą poprzez ?katechumenat? starotestamentalny, czy też prowadzić jakąś inną, krótszą drogą, co nie znaczy łatwiejszą?
Kluczową decyzję podjął Kościół, wsłuchując się w świadectwo Pawła i Barnaby, ogłaszając ustami Piotra:
?Wiecie, bracia, że Bóg już dawno wybrał mnie spośród was, aby z moich ust poganie usłyszeli słowa Ewangelii i uwierzyli. Bóg, który zna serca, zaświadczył na ich korzyść, dając im Ducha Świętego tak samo jak nam. Nie zrobił żadnej różnicy między nami a nimi, oczyszczając przez wiarę ich serca. Dlaczego więc teraz Boga wystawiacie na próbę, wkładając na uczniów jarzmo, którego ani ojcowie nasi, ani my sami nie mieliśmy siły dźwigać. Wierzymy przecież, że będziemy zbawieni przez łaskę Pana Jezusa tak samo jak oni?.
(Dz 15, 7-11)
Wypowiedź Piotra musiała zabrzmieć kontrowersyjnie, może nawet bluźnierczo. Czy to możliwe, że ? Bóg nie zrobił żadnej różnicy między Żydami i poganami? Skąd więc wzięła się ta skwapliwie podkreślana różnica między prawowiernymi a gojami? Ten podział na czystych i nieczystych, na święty lud przymierza i całą, przeklętą resztę? W samej tylko Torze słowo goj pojawia się aż 550 razy, przeważnie w sensie pejoratywnym. I oto nagle Piotr mówi, że Bóg udzielił Ducha poganom, podobnie jak Żydom.
Na Soborze Jerozolimskim apostoł Piotr zakwestionował tradycję ojców, w której obowiązywał podział na wybranych potomków Abrahama i odrzuconych pogan. Doprawdy, trzeba odwagi, by stanąć w opozycji do świata, który nas duchowo zrodził i ukształtował. Trzeba odwagi, by wziąć na siebie ciężar odrzucenia, pogardy i prześladowań. Rozstrzygnięcie tej kwestii było kluczowe dla losów Kościoła i Synagogi. Prawdę mówiąc, konwersje Żydów były aktami apostazji. Stąd tyle intryg, prowokacji i pogardy wobec rodzącego się Kościoła. Nie tylko Dzieje Apostolskie, ale także inne źródła mówią o żydowskim podżeganiu przeciwko chrześcijanom, o intrygach pełnych nienawiści. Grzech antysemityzmu został poprzedzony grzechem christianofobii. Przez całe wieki Talmud, święta księga judaizmu, był wyrocznią określającą, co można, a czego nie wolno w relacjach ze światem zewnętrznym. Możemy w nim przeczytać takie oto rzeczy: ?Gojów nie należy wyciągać ze studni ani do niej wrzucać?. Talmud wyraźnie zabrania dawania gojom prezentów. Jednakże władze rabiniczne zakaz ten uchyliły, ponieważ między biznesmenami przyjęte jest wymienianie między sobą podarunków. Ustanowiono więc, że Żyd może wręczyć swemu ?znajomemu gojowi? prezent, ponieważ nie będzie to traktowane jako dar, lecz jako forma inwestycji, która w przyszłości może przynieść pewien zysk. Wręczanie prezentów ?nieznajomym gojom? jest zabronione. Reguła ta rozciąga się również na dawanie jałmużny. Rabin Josef Owadia powiada:
?Goje rodzą się tylko po to, by nam służyć. Bez tego nie mieliby po co istnieć na tym świecie?.
Izrael Szahak naucza:
?Nawet embrion Żyda różni się jakościowo od embrionu goja. Samo istnienie nie-Żydów nie ma najmniejszego sensu, podczas gdy wszystko, co zostało stworzone na Ziemi, ma służyć wyłącznie dobru Żydów?, ?Żydowi nie wolno dopuścić (o ile potrafi temu zapobiec), by jakikolwiek goj został mianowany na najskromniejsze nawet stanowisko, dzięki któremu mógłby sprawować władzę nad Żydami?.
Decyzja Soboru Jerozolimskiego sprowadzała się do czterech wskazań:
?Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my, nie nakładać na was żadnego ciężaru oprócz tego, co konieczne. Powstrzymajcie się od ofiar składanych bożkom, od krwi, od tego, co uduszone, i od nierządu. Dobrze uczynicie, jeżeli powstrzymacie się od tego?.
(Dz 15, 28-29)
Jak rozumieć te zakazy? Dosłownie! Poganie mieli silnie rozwinięte kulty ofiarnicze. Składanie krwawych i całopalnych ofiar było normą. Po nich odbywały się przesycone testosteronem uczty. Formą pogańskiej ?komunii?, czyli zjednoczenia z bóstwem było zjadanie części ofiar, które nie poszły na całopalenie. Udział w obrzędach stanowił składnik życia towarzyskiego i część pogańskiej obyczajowości. Pokazy w amfiteatrach były niezwykle popularne, a uczestnictwo w nich traktowano niczym obywatelski obowiązek aktywnego udziału w życiu publicznym państwa. Trybuny stanowiły istny tygiel ludzkich ekscytacji, lęków, fascynacji krwią i cierpieniem zadawanym z premedytacją. Świat antyczny prawie w całości akceptował brutalność i okrucieństwo igrzysk gladiatorskich, domagając się wręcz częstszej ich organizacji. Rzymianie traktowali pokazy walk jako rozrywkę, swoistą formę sportu i sposób spędzania wolnego czasu, nie zastanawiając się nad losem ginących ludzi i zwierząt. Niezmiernie trudno było kogokolwiek przekonać o destrukcyjnej roli tego rodzaju widowisk i nie pomagały nakazy i dekrety cesarskie ani zmniejszenie wydatków państwowych na igrzyska.
Z zasady chrześcijanie omijali fora i amfiteatry, by nie współuczestniczyć w grzechach pogan, choć zapewne byli i tacy, których pokonała ciekawość lub dały o sobie znać pożądliwości, których nieskutecznie wyrzekali się podczas chrztu. Pokazy publiczne znajdowały swój dalszy ciąg w orgiach, obżarstwie i libacjach, gdzie krzyżowały się toasty wznoszone ku czci poszczególnych bóstw lub ludzi, którym przypisywano cechy bóstwa. Zakaz nierządu oznaczał unikanie wszystkich tych sytuacji, które brutalizowały ludzką cielesność, naruszały wierność małżeńską, czyniąc z seksu niebezpiecznego tyrana.
Seneka zwykł mawiać: ?Kobiety szły za mąż, żeby się rozwieść, a rozwodziły się, żeby wyjść za mąż?. Juwenalis podaje przykład jednej kobiety, która w ciągu pięciu lat miała ośmiu mężów. Demostenes pisał: ?Prostytutki trzymamy dla przyjemności, kochanki ? ze względu na codzienne potrzeby ciała, a żony po to, żeby rodziły nam dzieci i dbały o dom?. Świat, w którym rozwód był kwestią kaprysu, a rozwiązłość formą zabawy, wymagał ewangelizacji. Odrodzenie przyszło wraz z chrześcijaństwem. Znakiem takiego odrodzenia były i pozostają nawrócenia. Znakiem są również coraz liczniejsze wspólnoty Żydów mesjanistycznych, dla których Jezus Chrystus jest obiecanym mesjaszem.
W XIX i XX wieku były liczne przypadki nawróceń z judaizmu na katolicyzm. Odwołajmy się do dwóch historii. Eugenio Zolli (1881-1956) – główny rabin Rzymu w czasie II wojny światowej po nawróceniu powie:
?To wielki zaszczyt być żydem, mającym szczęście bycia chrześcijaninem!?
Ból własnych poszukiwań Boga św. Edyta Stein (1891-1942) oparła na dwóch filarach:
?Nie przyjmujcie niczego za prawdę, co byłoby pozbawione miłości, ani nie przyjmujcie niczego za miłość, co byłoby pozbawione prawdy; jedno pozbawione drugiego staje się niszczącym kłamstwem?.
Czy można sobie wyobrazić lepszą radę dla poszukujących, niż słowa kogoś, kto nie tylko szukał, ale naprawdę znalazł?

Ks. Ryszard K. Winiarski

Zmartwychwstanie 2016 ? oś nowego życia

Zmartwychwstanie 2016 ? oś nowego życia

Zadziwia rodowód uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego. Święto rodzi się pierwszego dnia po szabacie czyli w dzień powszedni, gdy Jerozolima leniwie zaczyna budzić się ze snu. Wiara ludzi, którzy jeszcze nawet nie nazywają się chrześcijanami, sprawia, że dzień powszedni staje się świętem największym z możliwych. Św. Jan Ewangelista pisze niezwykle sugestywnie: ?Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno?? Każde określenie jest tutaj niezwykle ważne, ponieważ ukazuje rzeczywisty kontekst paschalnego odkrycia i związanej z nim radości. Ta ciemność jest wielką metaforą naszych, ludzkich mroków. Nie biją dzwony, nie ma procesji rezurekcyjnej, nie słychać żadnych śpiewów. Jest natomiast cisza pęczniejąca niczym nasienie, które poczuło odrobinę wilgoci i ciepła. Nie ma tłumów, pojawiają się pojedyncze osoby i to według jakiegoś dziwnego klucza. Święto nie jest jarmarcznie krzykliwe. Rodzi się powoli i subtelnie, ale z każdą godziną nabiera sensu i znaczenia. Upływający czas nie zabija święta, wręcz przeciwnie, pokazuje jego trwałość, głębię i znaczenie!

Osobą, która rozpoczyna ?świętowanie? jest Maria Magdalena, kobieta ?z przeszłością? lub, jak kto woli, ?po przejściach?. W tamtych czasach i kulturze świadectwo kobiety, zwłaszcza o wątpliwej reputacji, w ogóle nie miało znaczenia. Świat zdominowany przez mężczyzn używał męskiej narracji we wszystkich kwestiach, nie wyłączając religii. Inaczej niż dzisiaj, ówczesny świat wiary był domeną mężczyzn. To mężczyźni interpretowali, podtrzymywali i przekazywali wiarę. Dzisiaj zajmują się tym niektóre kobiety, bo niewielu mężczyzn gotowych jest na przymierze z Bogiem.

Maria Magdalena w jakimś sensie wychodzi przed szereg. Nie ma w niej żadnego wyrachowania ani kalkulacji. Jest spontaniczna. Gdy odkryje fakt pustego grobu nie wie co myśleć. Włamanie? Profanacja? Kradzież? Manipulacja? Odkrycie jest na tyle trudne, że przerasta jej możliwości poznawcze. To za dużo jak na serce i umysł świeżo nawróconej osoby. Po tylu wcześniejszych, traumatycznych przeżyciach pojawia się zagadka, jakiej nie było wcześniej: Co się stało z Jezusem? Na pewno nie ma Go w grobie, ale czy zmartwychwstał? Kto ma prawo to stwierdzić? Arcykapłan Kajfasz wyrzekł się Jezusa uznając Go, za ?ciało obce? i fałszywego mesjasza. Faryzeusze, saduceusze, uczeni w Prawie i Piśmie czyli tzw. środowisko świątynne, poszło tą samą drogą spisku i negacji, więc na pewno nie będzie zainteresowane wyjaśnianiem tajemnicy Jezusa z Nazaretu! Będzie chciało wszystko jeszcze bardziej zaciemnić. Marii Magdalenie pozostaje praktycznie jeden adres ? Wieczernik. Tam może udać się bezpiecznie z wszystkimi lękami, pełna pytań i wątpliwości. Droga między grobem Józefa z Arymatei a Wieczernikiem stanowi prawdziwą oś nowego życia! Jest jak napięta struna, na której powstaje pieśń paschalnej radości. Pieśń wyzwolonych z lęków i niepewności. Jest pewna analogia w historii biblijnej. W Starym Przymierzu ta struna nowej pieśni była rozpięta między domem niewoli (Egiptem) a Ziemią Obiecaną. Wtedy, po przejściu Morza Czerwonego, pieśń intonował Mojżesz (por. Wj 15,1n). Teraz pierwszym głosem w chórze nowych stworzeń jest Maria Magdalena. Niebawem dołączą inni. Tak powstanie polifoniczny śpiew wspólnoty.

Pierwszym, który dołączy do chóru nowych stworzeń będzie Piotr Apostoł. On też jest po przejściach. Niewiele brakowało, by skończył jak Judasz. Dzięki łasce pokory i łzom, wytrwał przy Panu. Teraz zostaje wezwany do pustego grobu. Wszystko dzieje się dla niego po raz pierwszy. Nigdy nie uczestniczył w podobnym wydarzeniu. Nigdy nie poznawał podobnej tajemnicy. Zgodnie z wolą Jezusa ma umacniać braci w wierze (por. Łk 22,33), więc sam musi wierzyć. Nie można zapalać innych, samemu nie płonąc. Domysły, gdybanie, niepewność, wątpienie nie mogą zdominować Piotra. Pytającym nie może mówić: ?nie wiem?. Tak mogą mówić wszyscy inni, tylko nie Piotr! Przemierzając oś życia opuszcza Wieczernik, by znaleźć się w grobie. Idzie z Janem, by na świadectwie dwóch lub trzech oparła się cała sprawa (por. Mt 18, 16). W wierze nie chodzi przecież o subiektywny pogląd ale o prawdę obiektywną. Co oznacza pusty grób zarówno dla wyznawców Jezusa Chrystusa, jak i niewierzących? Wobec takiego wydarzenia nie da się być neutralnym. Neutralność jest strategią uniku. Wiara to świat decyzji i świadomych wyborów. Piotr nie może milczeć. Musi zająć stanowisko. To pierwszy egzamin jego posługi. Jeśli Piotr reprezentuje prymat, to towarzyszący mu Jan, reprezentuje kolegialność.

Po przybyciu do grobu, obaj widzą nie tylko pustkę ale, jeśli tak wolno powiedzieć, dwa artefakty: płótna i chusty. Ponieważ Zmartwychwstałemu nie były one do niczego potrzebne, zostały porzucone jako ostatnie cząstki elementarne, ostatnie więzy świata doczesnego. Być może apostołowie zabrali je ze sobą, jako najcenniejsze relikwie, chroniąc przed profanacją lub kradzieżą. Ale to nie relikwie mają być przedmiotem wiary. Trzeba zdefiniować pustkę jerozolimskiego grobu. Co ona oznacza? Czy jest wynikiem interwencji Boskiej czy ludzkiej? Kto to wszystko spowodował? Przecież nie można wierzyć w pustkę. W psalmie 118 zostało wypowiedziane proroctwo:

Kamień odrzucony przez budujących
stał się kamieniem węgielnym.
Stało się to przez Pana:
cudem jest w oczach naszych.
Oto dzień, który Pan uczynił:
radujmy się zeń i weselmy!

Czy to proroctwo się wypełniło tu i teraz, czy dopiero się wypełni w bliżej nieokreślonej przyszłości? W przepowiadaniu paschalnym Apostołów argument skrypturystyczny czyli powołanie się na Pisma i Proroków, okaże się najważniejszym ze wszystkich argumentów. Zresztą sam Jezus wielokrotnie mówił, że w Nim muszą się wypełnić wszystkie proroctwa: ?To właśnie znaczyły słowa które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami, Musi się wypełnić wszystko co, napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach”. (Łk 24, 44) To jest coś więcej niż zwykła sugestia!

Piotr staje w obliczu całej potęgi proroctw mesjańskich i musi się jednoznacznie wypowiedzieć. Nie może milczeć. Nie może mówić, jak politycy, którzy z językiem wyprawiają ekwilibrystykę, by ostatecznie niczego nie powiedzieć. Piotr nie może oświadczyć: ?Nie potwierdzam i nie zaprzeczam.? Maria Magdalena i wszyscy pozostali czekają na jednoznaczną deklarację, która pozwoli wierzyć. Ciężar gatunkowy wypowiedzi spada na Piotra, który został wezwany, by przewodzić innym. A więc, kluczową kwestią będzie to, czy Piotr uwierzy w cud największy z możliwych. To nieporównanie więcej niż uciszenie burzy, rozmnożenie chleba czy zamiana wody w wino. Śmierć to najpotężniejszy z żywiołów, więc wyzwanie które rzuca człowiekowi też jest największe z możliwych. Człowiek go nie pokona. To może zrobić tylko ręka Boga. I właśnie tak się stało: ?Prawica Pańska moc okazała?? Nie wszyscy chyba zdajemy sobie sprawę ile zawdzięczamy Marii Magdalenie. Jak dobrze, że się pojawiła i sprowokowała Apostołów, by opuścili Wieczernik i weszli na oś życia. Zakończmy więc nasze rozważanie bardziej poetycko:

Każdy grób jest inny

choć kryje to samo

tę samą tajemnicę

tak różnie grzebaną

te same pytania

tak różnie zadane

i odpowiedź

którą wskrzesza

paschalny Baranek

i to światło

którego natury nie zdoła

ukryć całun żałobny

ani lament anioła

i ta cisza ogrodu

w którym jakby

nieśmiało

klęsk śmiertelnych

zwycięstwo

stać się mogło więc stało

i ten pokój

największy

kiedy wszystko już znane

i odkrycie ostatnie

śmierć to tylko przystanek

Z pozdrowieniem paschalnym ks. Ryszard K. Winiarski

III Niedziela Wielkiego Postu Rok ?C?

?Nie? mówione z miłości
Echo Księgi Wyjścia 20, 1-17
III Niedziela Wielkiego Postu Rok ?C?

Kiedyś na wykładzie teologii zapytałem starego profesora: co jest najważniejsze albo najpiękniejsze w Dekalogu? Po dłuższej chwili namysłu odpowiedział: Piękno i powaga Dekalogu wyraża się w jednym słowie: ?nie?, które zostało wypowiedziane z miłości do wszystkich. Długo nie mogłem zrozumieć, jak to możliwe, że sprzeciw może być wyznaniem najprawdziwszej miłości. Młody człowiek, ale nie tylko młody, nie znosi jakiegokolwiek sprzeciwu. Już małe dziecko, gdy usłyszy odmowę ze strony ojca, idzie do matki, mając nadzieję, że usłyszy przyzwolenie. Niestety, na jego nieszczęście, często właśnie tak bywa. Tak oto od najbliższych odbiera pierwszą lekcję relatywizmu.
Jedno krótkie słowo ?nie? stanowi oś całego Dekalogu. Gdyby ono zanikło, otrzymamy okropną koncepcję wolności, która pozwala na wszystko. Czym jest Dekalog? Po pierwsze, jest doskonałą diagnozą, jaką postawił naszej naturze Bóg. Po grzechu pierworodnym wszyscy jesteśmy chorzy w każdej sferze naszego człowieczeństwa. Gdy Izraelici wyszli z domu niewoli, powstała iluzja wolności. Tymczasem wspólna wędrówka przez pustynię zaczęła wszystkich demaskować. Do głosu zaczęły dochodzić rozmaite namiętności.
Oto ktoś ukradł komuś bukłak z wodą albo koźlątko. Ktoś uwiódł czyjąś córkę lub żonę. Pojawiła się zazdrość. Biedni zaczęli zazdrościć bogatym, samotni – poślubionym. Zdrowi stali się solą w oku chorych. Wszystkie różnice podniesione zostały do rangi problemu. Ujawnił się egoizm i obojętność. Każdy namiot był odrębnym światem. Obozowisko Izraela przypominało archipelag małych wysp szczęścia i nieszczęścia w morzu ruchomych piasków. Indywidualizm zaczął od wewnątrz rozsadzać wspólnotę. Pustka miejsca i czasu zrodziła nudę, a natura nie znosi pustki. W czasie długich postojów rodziła się więc tęsknota za dawnym życiem, a wspomnienie obcych bóstw i kultów jeszcze ją wzmagało. Na pustyni, w bólach przychodziło na świat następne pokolenie, które umownie można nazwać pokoleniem przejściowym. Ziemia Obiecana była mu tak samo obca jak Egipt. Jedyne, co pozostawało mu znane, to pustynia. Pokolenie, które nie widziało ani plag egipskich, ani cudów, nie wiedziało, co ma być tworzywem jego tożsamości.
Po drugie, Dekalog, nazywany drogą życia, jest propozycją Przymierza. To nie jest droga dla wszystkich, ale dla tych, którzy chcą tak żyć. Żadne prawo nie ma mocy wyzwalać człowieka z jego słabości i skłonności. Prawo oskarża człowieka, udowadnia mu winę, a w konsekwencji niesie za sobą jakąś sankcję. Dekalog, chociaż wymyślony przez Boga, także nie ma mocy wyzwolenia, jakiego człowiek potrzebuje. Żadne z przykazań Bożych nie powoduje nawrócenia. W tym sensie człowiek tkwi w niewoli i przekleństwie Prawa, którego nie jest w stanie wypełnić.
Święty Paweł wielokrotnie rozważa ten problem w swoich listach. W Liście do Rzymian pisze tak:
?Czy Prawo jest grzechem? Żadną miarą! Ale jedynie przez Prawo zdobyłem znajomość grzechu. Nie wiedziałbym bowiem, co to jest pożądanie, gdyby Prawo nie mówiło: Nie pożądaj. Z przykazania tego czerpiąc podnietę, grzech wzbudził we mnie wszelkie pożądanie.[?] Gdy jednak zjawiło się przykazanie ? grzech ożył, ja zaś umarłem. I przekonałem się, że przykazanie, które miało prowadzić do życia, zawiodło mnie ku śmierci. Albowiem grzech, czerpiąc podnietę z przykazania uwiódł mnie i przez nie zadał mi śmierć?.
(Rz 7, 7-11)
Z powyższego tekstu jasno wynika, że Prawo Boże jest dobre i ??bezsprzecznie święte?, ale poprzez swoje brzmienie i sens pokazuje człowiekowi jego duchową śmierć. Prawo demaskuje naszą grzeszność. A ponieważ człowiek chce mieć pozytywny obraz siebie, ponieważ chce myśleć o sobie jak najlepiej, a nie chce czuć się grzesznikiem, któremu udowodniona zostaje wina, ulega pokusie, by zmienić Prawo Boże. Chce dokonywać tzw. reinterpretacji. Człowiek zaczyna się zastanawiać, co Pan Bóg miał na myśli? Czy Prawo Boże trzeba rozumieć dosłownie czy metaforycznie? Ateiści nie zastanawiają się nad prawem Bożym, wierząc w omnipotencję prawa stanowionego, żyją tak, jakby Bóg nie istniał. Przykładów jest wiele. Na naszych oczach dokonują reinterpretacji płci, małżeństwa, rodziny, płodności, śmierci, wychowania, wolności, wzajemnych relacji, a nawet samego człowieczeństwa. Jan Paweł II w czasie pielgrzymki do Ojczyzny w 1991 r. nauczał:
?Może się zdarzyć, że człowiek mówi jakąś prawdę po to, żeby uzasadnić swoje kłamstwo. Wielki zamęt wprowadza człowiek w nasz ludzki świat, jeśli prawdę próbuje oddać na służbę kłamstwa ?.
(Homilia, Olsztyn 6.06.1991 r.)
Tak oto słyszymy, że płeć nie jest faktem biologicznym, ale kulturowym. Po prostu, jesteś tym, kim się czujesz lub kim chcesz być. W tym kluczu reinterpretuje się małżeństwo mówiąc, że każdy związek jest rodziną, każdy sposób poczęcia jest dopuszczalny, każdy pogląd jest uprawniony, a wszystko inne to tzw. mowa nienawiści albo fundamentalizm.
Dlaczego Bóg mówi ?nie?? Dlaczego niezmiennie sprzeciwia się człowiekowi w każdym pokoleniu i praktycznie w każdej dziedzinie? Uczciwie trzeba stwierdzić jedno: nie ma takiej sfery życia, w której człowiek nie popełniałby błędów. Z korzenia trzech pożądliwości, których celem jest zdobycie pieniędzy, przyjemności i władzy, wyrasta cała ludzka grzeszność (por. 1J 2,16n). Z ludzkich, i zarazem nieludzkich, pragnień rodzi się świat bez ograniczeń. Świat wolności, która zniewala. Stąd to jedno słowo ?nie? w całości Bożych planów wydaje się być ciałem obcym. Bóg, który wszystko stworzył, nagle jawi się jako wielki hamulcowy. To przecież istota pierwszej pokusy w ogrodzie szczęścia, gdy człowiek po raz pierwszy zakwestionował sens i znaczenie jednego zakazu. Pierwsi ludzie nie słyszeli Dziesięciu Przykazań, usłyszeli jedno (!) polecenie. A i to okazało się za dużo.
Jak poddamy głębszej analizie Hymn o miłości św. Pawła z Pierwszego Listu do Koryntian (13, 1-13), ze zdumieniem odkryjemy, że miłość, żeby pozostać miłością, wielokrotnie mówi -?nie!? Czytamy bowiem:
?Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości?.
Miłość nie jest wielkim, bezkrytycznym przyzwoleniem ani zgodą na wszystko! Warto więc analizując Dekalog pamiętać, że objawił go Bóg, który jest miłością (por. 1J4,8). Miłość wskazuje człowiekowi Deka- logos, dziesięć słów życia. Jeśli na trwale połączymy Dekalog z miłością, o wiele łatwiej będzie nam przyjmować trudne treści poszczególnych przykazań. W miłości wszystko staje się możliwe i łatwiejsze.
Na wielu obrazach obie tablice Dekalogu zawierają taką samą liczbę przykazań. I to jest błąd. Treść pierwszej tablicy reguluje nasze relacje z Bogiem (I-III), zapis drugiej tablicy traktuje o warunkach ludzkich relacji (IV-X). Mimo liczbowej różnicy jest równowaga znaczeniowa. Nie ma miłości do Boga bez miłości do ludzi i odwrotnie. Dlatego, gdy jeden z uczonych w Piśmie zapytał Jezusa, które jest pierwsze ze wszystkich przykazań, usłyszał o przykazaniu miłości:
?Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych? .
(Mk 12, 29-31)
Oczywiście jedne przykazania zachowuje się łatwiej, inne ? trudniej, ale wszystkie trzeba rozpatrywać jako przejaw miłości. Przykazanie, które chroni mnie przed zabójstwem, cudzołóstwem, kradzieżą albo fałszywym świadectwem, dokładnie przed tym samym chroni moich bliźnich. Chodzi o to, żeby moja słabość i skłonność do złego nie niszczyła nikogo i by czyjaś skłonność nie niszczyła mnie i mojego życia. Bóg uwzględnia wszystkich, podczas gdy my myślimy niemal wyłącznie o sobie.
Wartość Dekalogu leży także w tym, że jest jeden dla wszystkich. Nikt z Żydów i chrześcijan nie może czuć się ponad prawem, zwłaszcza że Dekalog w dużej mierze jest odbiciem prawa naturalnego. Nie ma ?świętych krów?, które mogą czuć się zwolnione z moralnej odpowiedzialności lub stosować własne zasady. Każdy musi się zmierzyć z tym samym modelem moralności, którą wyznaje i egzekwuje wspólnota wierzących. Od czasu Mojżesza sumienie każdego człowieka słyszy to samo:
Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań.
Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy, gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy.
Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, Boga twego. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram. W sześciu dniach bowiem uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i uznał go za święty.
Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie.
Nie będziesz zabijał.
Nie będziesz cudzołożył.
Nie będziesz kradł.
Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek.
Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego. Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego?.
(Wj 20, 1-17)
Sumienie słyszy, ale czy potwierdza?

Ks. Ryszard K. Winiarski

II Niedziela Wielkiego Postu Rok ?C?

Przymierze z ojcem wiary
Echo Księgi Rodzaju 15, 5-15
II Niedziela Wielkiego Postu Rok ?C?

Zawieranie przymierzy jest elementem strategii przetrwania w świecie, w którym nie ma równowagi sił. Słabsi, by przetrwać, zawierają pakty, aby na ściśle określonych warunkach uzyskać gwarancje bezpieczeństwa i pomocy. Oczywiście, warunki zawsze określają silniejsi. Zewnętrznym wyrazem takich umów i przymierzy są dokumenty, potwierdzane pieczęcią i własnoręcznym podpisem układających się stron. Historia ludzkości zna wiele przymierzy i doraźnych sojuszy, które miały kogoś zabezpieczyć, a nie zabezpieczyły. Polska w przededniu II wojny światowej miała podpisane aż cztery pakty i żaden nie uchronił jej przed agresją i wojenną hekatombą. Pakty mają to do siebie, że niestety można je wypowiedzieć albo łamać bez wypowiedzenia. A poza tym warto pamiętać, że każda umowa zawierana jest w kontekście innych, wcześniejszych i późniejszych.
W Starym Testamencie mamy cztery postacie, z którymi Bóg zawarł cztery różne przymierza. Pierwszym z nich było przymierze z Noem. Nie miało ono charakteru dwustronnego kontraktu. Bóg wyszedł z inicjatywą ocalenia Noego i jego rodziny, bez żadnych warunków wstępnych. Widzialnym znakiem tego przymierza była tęcza nazywana uśmiechem Boga.
Kolejne przymierze było zawarte z Abrahamem. Bóg dał mu w obietnicę potomstwa tak licznego jak gwiazdy na niebie lub ziarenka piasku na brzegu morza, a także objęcia przez ten naród w posiadanie ziemi. Więcej na ten temat powiemy sobie w dalszej części naszych rozważań. Przymierze z Mojżeszem prowadziło do powstaniu narodu wybranego, którego życie opierać się będzie na Dekalogu. Zawierało jednak konkretne warunki. Od ich spełnienia zależy nie tylko trwałość przymierza, ale w ogóle biologiczne i duchowe przetrwanie. Trwanie w przymierzu wymagało posłuszeństwa i wierności. Nieposłuszeństwo i odstępstwo ściągały przekleństwo.
Przymierze Boga z Dawidem było zapowiedzią Nowego Przymierza. W obietnicach danych przez Boga Dawidowi (2 Sm 7,8-16) pojawia się wizja wiecznego królestwa. Ta obietnica wykracza poza czas życia syna Dawida – króla Salomona, który wybudował w Jerozolimie pierwszą Świątynię. Bóg wydaje się tu zapowiadać, że przejmie tron Dawida i uczyni go swoim, aby w ten sposób zapewnić mu wieczne trwanie. Prawdziwy paradoks polega na tym, że detronizacja staje się najprawdziwszą intronizacją.
W świecie semickim istniał pewien rytuał zawierania przymierzy. Można go nazwać pierwotnym protokołem dyplomatycznym. Najpierw była preambuła, w której prezentowano strony: najpierw silniejszego, potem słabszego. Następnie odczytywano wynegocjowane warunki, które zasadniczo wiązywały słabszych, by silniejsi mogli ich ochraniać, gdy zajdzie potrzeba. Następnie zabijano i rozpoławiano zwierzęta ofiarne. Przedstawiciel każdej ze stron przechodził i wypowiadał niezwykle groźną formułę przysięgi: ?Niech się ze mną stanie tak, jak z tymi zwierzętami, jeśli kiedykolwiek miałbym nie dotrzymać warunków przymierza?. Potem wspólnie ucztowano. A potem życie weryfikowało wzajemną lojalność.
To ryzykowna formuła. Tu nie ma żartów. Niech się stanie jak z tymi zwierzętami tzn. niech zginę, niech będę poćwiartowany, niech mnie wypatroszą, jeśli miałbym nie dochować wierności przysiędze. Święci woleli raczej umrzeć, niż zgrzeszyć, my, niestety, wolimy odwrotnie!
Nie wszyscy wiedzą, jak kończy się przysięga Hipokratesa, której, niestety, lekarze już od dawna nie składają. Hipokrates, który nie znał Biblii, nie był chrześcijaninem, w taki sposób przysięgał, powołując na świadków bogów greckiego panteonu: ?Jeżeli dochowam tej przysięgi i nie złamię jej, obym osiągnął pomyślność w życiu i pełnieniu swej sztuki, ciesząc się uznaniem ludzi po wszystkie czasy; ale jeśli ją przekroczę i złamię, niech mię los przeciwny dotknie?. To wielka sztuka tak się zobowiązać i tak chcieć dla siebie.
Ślad tego rytuału mamy w omawianym fragmencie Księgi Rodzaju. Abraham zabija zwierzęta uznane później za ofiarnicze (jałówka, koza, baran, gołębica, synogarlica), patroszy je, przecina na pół i układa w taki sposób, by powstała swoista ?droga ofiarna?. Nie ma powodu, by to przymierze, jakkolwiek zawierane jest pomiędzy Bogiem a człowiekiem, miało inną formę od powszechnie obowiązującej wtedy między ludźmi.
Ciekawy jest natomiast motyw ptactwa drapieżnego, które zwęszywszy krew i mięso, zlatuje się, by żerować. Te zwierzęta to ciała obce, symbolizują przeszkody, które zawsze chcą niszczyć ludzkie przymierze z Bogiem. Może były to kruki, sępy albo inne zwierzęta nieczyste. Nieważne. Istotne jest to, że człowiek ma trzech przeciwników: świat zewnętrzny, demona i własną, upadłą naturę. Musi prowadzić walkę na trzech różnych frontach, chociaż jeden z nich jest wystarczającym polem walki. Spróbujmy skojarzyć ten epizod z ewangeliczną przypowieścią o siewcy, która mówi, że gdy jest głoszone Słowo Boże, przychodzi demon i porywa to, co zasiane jest w sercu człowieka albo z przypowieścią o chwaście, która mówi, że pod osłoną nocy przychodzi wróg i wsiewa chwast (Mt 13, 4- 30). Przypowieści pokazują, że każdy Boży zamysł, każde natchnienie Ducha Świętego znajduje przeciwnika, czasem nawet wielu, którzy na różne sposoby próbują zniszczyć relację z Bogiem. Każdy mógłby dopowiedzieć własne spostrzeżenia w tym względzie, bo każdy doznaje innych pokus i udręki. Każdy ma własne dylematy i potyka się o własne słabości.
Abraham odpędza ptactwo, to znaczy zmaga się wewnętrznie. Czuwa, by nie utracić Bożej łaski. Nie chce, by cokolwiek niszczyło zawierane przymierze. Walka okazuje się długa, trudna i męcząca. Abraham jest tak wyczerpany, że zasypia ze zmęczenia. Opanowuje go uczucie lęku i wielka ciemność, której natury nie podobna określić. Skłonny jestem uznać, że zasadniczo chodzi o ciemność duchową, która przyszła wraz z zachodem słońca. Tak właśnie bywa, że człowiek otoczony światłem Ducha Świętego, przeżywa ukrytą i ukrywaną ciemność. Niejeden ksiądz może potwierdzić, że w chwili święceń, kiedy leżał krzyżem na posadzce katedry, kiedy śpiewana była Litania do Wszystkich Świętych, bynajmniej nie miał pobożnych myśli. Trudno było mu się skupić, targały nim wątpliwości i lęki. Odganiał natrętne pokusy, by nie wstać i nie wyjść na oczach wszystkich na zewnątrz. Bliskość i realność przymierza ciążą najbardziej. I trzeba to przemóc, by przymierze trwało.
Oczywiści zawsze powraca pytanie: Kto jest gwarantem przymierza? Odpowiedź, jakiej udziela nam Księga Rodzaju, jest jedna: gwarantem przymierza jest Bóg. Człowiek nie może niczego zagwarantować. Jest jedynie słabym, śmiertelnym grzesznikiem, dlatego gwarancje, których udziela, trzeba traktować poważnie, ale z konieczną rezerwą. Znowu należy odnieść tę sytuację do Ewangelii. Pamiętamy, jak Piotr deklarował swoją wierność w obliczu możliwej niewierności innych, a nawet w obliczu grożącej mu śmierci. I co z tego zostało? Zaparcie się, poczucie winy, niesmak, wstyd i żal. Dobrze, że nie pokonała go rozpacz! (por. Mt 26,69-75).
Bóg znał Abrahama, który jak każdy człowiek był słabym, śmiertelnym grzesznikiem i dlatego nie wymagał od niego gwarancji. Zsyłając ogień na ofiarne zwierzęta, złożył niejako swój podpis, swoją pieczęć na tej umowie. Abraham dał zwierzęta ofiarne, Bóg dał ogień. Udział stron w przymierzu jest nieproporcjonalny, ale odpowiedni dla ludzkiej słabości i mocy Bożej. Bóg nigdy nie wycofuje się z zawartych umów, z danego słowa ani z dokonanych wyborów. Św. Paweł analizując historię zbawienia, a także własną, napisze: ?Dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne? (Rz 11,29). To jest prawdziwie dobra nowina dla wszystkich.

Ks. Ryszard K. Winiarski

I Niedziela Wielkiego Postu

Powrót do źródeł
Echo Księgi Powtórzonego prawa 26, 4-10
I Niedziela Wielkiego Postu

Na progu Wielkiego Postu Bóg chce, byśmy wrócili do początku, czyli do źródeł wiary. Ma to zrobić nie tylko Izrael, ale także Lud Nowego Przymierza, czyli każdy z nas. Spójrzmy na ojca wiary. W chwili powołania przez Boga, jak to określa Księga Powtórzonego Prawa, był co najwyżej ?błądzącym Aramejczykiem?. Nikim więcej. Być Aramejczykiem oznaczało duchowe szlachectwo. Być Aramejczykiem oznaczało pochodzenie w prostej linii od samego Noego. Do dzisiaj dla wielu ludzi rodowód i pochodzenie jest tak ważne, że punktem honoru staje się udowodnienie swojej wiekowej genealogii. Do dzisiaj istnieją wielkie rody i dynastie, które oparły się presji czasu, np. Habsburgowie przetrwali prawie tysiąc lat dzięki kilku konsekwentnie wyznawanym zasadom. Jedną z nich były strategiczne małżeństwa, które w świecie biznesu mają swoją analogię jako tzw. wrogie przejęcia. Habsburgowie jak mantrę powtarzali dewizę: ?Bella gerant alii, tu, felix Austria, nube? – Niech inni prowadzą wojny, ty, szczęśliwa Austrio, zaślubiaj?. Dlatego obok herbowej tarczy, ród ma swój symbol. Jest nim paw, w którego ogonie znajdują się herby skoligaconych dynastii i przejętych matrymonialnie rodów. Paw powszechnie uznawany jest za symbol pychy, ale jest też symbolem nieśmiertelności. Być może w przypadku Habsburgów chodzi o jedno i drugie, jakkolwiek życiowym mottem uczynili słowa Psalmu 115: ?Nie nam Panie, nie nam, ale Twemu imieniu daj chwałę?.

Jednak historia pokazuje, że sam rodowód nie wystarczy. Można pochodzić z królewskiego rodu i być zabłąkanym. Można mieć utytułowane nazwisko i nie znać prawdziwej drogi. Można wyjść z dobrego domu i zgubić się na pierwszym rozstaju dróg. Przypowieść o synu marnotrawnym pokazuje, że nawet najlepszy dom i najlepszy ojciec nie zatrzyma siłą zbuntowanego syna i nie uchroni go przed piekłem błądzenia (por. Łk 15, 11-32). Jedna z córek Winstona Churchilla była alkoholiczką. Ojciec, premier rządu Jej Królewskiej Mości, współdecydował o losach świata, a nie mógł nic zmienić w życiu swojego dziecka. Rodowód nie wystarczy. Muszą się pojawić i nadążać różne cnoty, aby korona nie wieńczyła głowy głupca, barbarzyńcy czy okrutnika.

Wróćmy jednak do Księgi Powtórzonego Prawa. Wniosek wydaje się oczywisty: można być potomkiem Noego i błąkać się w różnych przestrzeniach. Błądzenie Abrahama, bo o nim mowa, polegało na tym, że nie znał prawdziwego Boga. Zapewne był człowiekiem religijnym jak wszyscy. Zapewne czcił wszystko, co nie jest bogiem (ciała astralne, siły płodności, bożki), wszystko to, co nie zbawia, a jedynie oszukuje zatrzymując człowieka w świecie iluzji. Nie wiemy, jak długo trwało duchowe błądzenie patriarchy Abrama, ale wystarczająco długo, by się zmęczył i rozczarował. Z nami jest podobnie. Bóg tak długo pozwala nam błądzić, aż osiągniemy wystarczający poziom zmęczenia i rozczarowania. Aż szczerze zapragniemy, by ktoś nas poprowadził mądrze i odpowiedzialnie we właściwym kierunku. Abram miał to szczęście, że Bóg wszedł w jego życie w najbardziej odpowiednim momencie. Zresztą Bóg nigdy nie przychodzi za wcześnie i nigdy się nie spóźnia.

Błądzenie Abrama, naszego ojca w wierze, skończyło się wielkim odkryciem. W wielości bałwanów i fałszywych bóstw odkrył prawdziwego Boga. Warto szukać, a nawet błądzić, jeśli owocem poszukiwań staje się objawienie prawdy. Poszukiwania bywają długie, bolesne, niewdzięczne, trudne, najeżone ryzykiem, ale także fascynują i stanowią prawdziwe wyzwanie, pomagają dojrzewać i dorośleć. A nawet sam czas jest istotnym kryterium sprawdzającym człowieka.

Abram nie tylko z nomady stał się osadnikiem. Nie tylko się zestarzał, ale przede wszystkim nabrał doświadczenia, nauczył się rozróżniać wewnętrzne głosy, odczytywać znaki, a nade wszystko rozmawiać z Bogiem. Bóg wielkiej tajemnicy stał się Bogiem żywego doświadczenia. Jeden człowiek dał początek narodowi, który mimo wielu dramatycznych chwil, przetrwał do dzisiaj. Miejscem, które było przystankiem w długiej historii wędrówek, wygnań i powrotów był Egipt, dolny róg tzw. żyznego półksiężyca, a głównym motywem wędrówki stał się chleb. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wiatry historii. W którymś pokoleniu doszło do zmiany układu sił. Zmieniła się koniunktura i status potomków Aramejczyka. Z ludzi chronionych prawem, a nawet uprzywilejowanych, stali się niewolnikami Egiptu. Dom szczęścia stał się domem niewoli. Wolność zatruły: niewolnicza praca, wyzysk, strach i rzeź niemowląt. Wtedy życie stało się już nie do zniesienia. Ucisk zrodził w potomkach Noego ducha gorliwej modlitwy. Zaczęli wołać, być może nawet jęczeć, by Bóg ??mocną ręką i wyciągniętym ramieniem, wśród wielkiej grozy, znaków i cudów, wyprowadził ich z Egiptu?. I stało się! Wielki exodus nie był wielką ucieczką, ale triumfalnym pochodem na oczach upokorzonych i zdziesiątkowanych Egipcjan. Drogę naznaczyły wielkie cuda, które dla Izraelitów były znakami łaski, dla Egipcjan natomiast niszczycielskimi plagami. A potem była droga przez pustynię i wszystkie możliwe pokusy, zmęczenie, zwątpienie, bunt i gniew. Mimo wszystko Bóg nie porzucił Izraelitów na pustyni. Z konsekwencją właściwą kochającemu Ojcu prowadził ich do ziemi mlekiem i miodem płynącej, choć nie było to łatwe. Jednak znaleźli się wśród nich tacy, którzy stracili Egipt, a nie zyskali Ziemi Obiecanej. Byli też i tacy, którzy urodzili się na pustyni i w ogóle nie znali Egiptu, podobnie jak polskie pokolenie – rocznik 89, które nie wie, czym był komunizm, a zatem nie może właściwie rozumieć i używać daru wolności, sądząc, że markowe ciuchy, Internet, tablety i karty kredytowe były i będą zawsze w zasięgu młodego człowieka. I że to jest istota wolności.

Cała opowiedziana historia stanowiła treść i uzasadnienie święta i wyznawanej wiary. Starotestamentalne Credo Izraela jest bardzo podobne do Credo Kościoła. Z obu symboli wiary dowiadujemy się nie tylko, jaki Bóg jest w swej naturze, ale również czego dokonał ??dla nas i dla naszego zbawienia?. Dlatego mamy dokonać prawdziwego powrotu do tych pierwszych i najstarszych znaczeń, które przyjęliśmy w chwili naszego Chrztu świętego. Księga Powtórzonego Prawa zachęca nas, byśmy oddawali pokłon Panu Bogu swemu. Ale co to znaczy? Oznacza to uznanie, że historia życia każdego z nas ma sens, że jest dobra, że Bóg, który jest jej autorem, ani razu się nie pomylił? Wszystko w życiu chrześcijanina świadczy o miłości Boga. Nie ma faktów głupich, nielogicznych ani takich, które w ogóle nie powinny mieć miejsca. Wszystkie fakty są dziełem Bożej mądrości i miłosierdzia, które wyraziło się najbardziej w zgorszeniu Chrystusowego krzyża. Najbardziej wymowny komentarz do tajemnicy krzyża podarował nam święty Paweł:

„Nauka bowiem krzyża głupstwem dosłownie: głupotą jest dla tych, co idą na zatracenie (dosł. dążą do samozagłady, samozatracenia), mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia (dosł. dla tych, którzy dają się zbawić)”.

(1 Kor 1,18)

Głupstwo (gr. moria) w języku polskim ma ponad 100 synonimów. Wśród nich znajdujemy takie określenia: absurd, bzdura, nonsens, niedorzeczność, idiotyzm. Nieco dalej w wierszu 23. Apostoł mówi, że dla Żydów krzyż stanowi obrazę (gr. skandalon). Obraza w języku polskim ma kilkadziesiąt synonimów: obelga, policzek, zniewaga, poniżenie, zniesławienie, upokorzenie, plama, ujma. Widać, że dla wielu ludzi krzyż wtedy, a pewnie także teraz, w ogóle nie kojarzył się z wiarą w Boga. Dla wielu Bóg może być wszędzie, tylko nie w absurdzie, policzku czy upokorzeniu.

Paweł, jako wytrawny apostoł, zebrał te wszystkie ?synonimy krzyża?, które usłyszał lub wyczytał w mediach antycznego świata, by nas przygotować na wszystkie, najbardziej obraźliwe skojarzenia z krzyżem.

Powrót do źródeł oznacza powrót do tych najbardziej pierwotnych treści, które krzyż z jednej strony ukrywa, z drugiej – objawia.

Ks. Ryszard K. Winiarski