I Niedziela Wielkiego Postu

Powrót do źródeł
Echo Księgi Powtórzonego prawa 26, 4-10
I Niedziela Wielkiego Postu

Na progu Wielkiego Postu Bóg chce, byśmy wrócili do początku, czyli do źródeł wiary. Ma to zrobić nie tylko Izrael, ale także Lud Nowego Przymierza, czyli każdy z nas. Spójrzmy na ojca wiary. W chwili powołania przez Boga, jak to określa Księga Powtórzonego Prawa, był co najwyżej ?błądzącym Aramejczykiem?. Nikim więcej. Być Aramejczykiem oznaczało duchowe szlachectwo. Być Aramejczykiem oznaczało pochodzenie w prostej linii od samego Noego. Do dzisiaj dla wielu ludzi rodowód i pochodzenie jest tak ważne, że punktem honoru staje się udowodnienie swojej wiekowej genealogii. Do dzisiaj istnieją wielkie rody i dynastie, które oparły się presji czasu, np. Habsburgowie przetrwali prawie tysiąc lat dzięki kilku konsekwentnie wyznawanym zasadom. Jedną z nich były strategiczne małżeństwa, które w świecie biznesu mają swoją analogię jako tzw. wrogie przejęcia. Habsburgowie jak mantrę powtarzali dewizę: ?Bella gerant alii, tu, felix Austria, nube? – Niech inni prowadzą wojny, ty, szczęśliwa Austrio, zaślubiaj?. Dlatego obok herbowej tarczy, ród ma swój symbol. Jest nim paw, w którego ogonie znajdują się herby skoligaconych dynastii i przejętych matrymonialnie rodów. Paw powszechnie uznawany jest za symbol pychy, ale jest też symbolem nieśmiertelności. Być może w przypadku Habsburgów chodzi o jedno i drugie, jakkolwiek życiowym mottem uczynili słowa Psalmu 115: ?Nie nam Panie, nie nam, ale Twemu imieniu daj chwałę?.

Jednak historia pokazuje, że sam rodowód nie wystarczy. Można pochodzić z królewskiego rodu i być zabłąkanym. Można mieć utytułowane nazwisko i nie znać prawdziwej drogi. Można wyjść z dobrego domu i zgubić się na pierwszym rozstaju dróg. Przypowieść o synu marnotrawnym pokazuje, że nawet najlepszy dom i najlepszy ojciec nie zatrzyma siłą zbuntowanego syna i nie uchroni go przed piekłem błądzenia (por. Łk 15, 11-32). Jedna z córek Winstona Churchilla była alkoholiczką. Ojciec, premier rządu Jej Królewskiej Mości, współdecydował o losach świata, a nie mógł nic zmienić w życiu swojego dziecka. Rodowód nie wystarczy. Muszą się pojawić i nadążać różne cnoty, aby korona nie wieńczyła głowy głupca, barbarzyńcy czy okrutnika.

Wróćmy jednak do Księgi Powtórzonego Prawa. Wniosek wydaje się oczywisty: można być potomkiem Noego i błąkać się w różnych przestrzeniach. Błądzenie Abrahama, bo o nim mowa, polegało na tym, że nie znał prawdziwego Boga. Zapewne był człowiekiem religijnym jak wszyscy. Zapewne czcił wszystko, co nie jest bogiem (ciała astralne, siły płodności, bożki), wszystko to, co nie zbawia, a jedynie oszukuje zatrzymując człowieka w świecie iluzji. Nie wiemy, jak długo trwało duchowe błądzenie patriarchy Abrama, ale wystarczająco długo, by się zmęczył i rozczarował. Z nami jest podobnie. Bóg tak długo pozwala nam błądzić, aż osiągniemy wystarczający poziom zmęczenia i rozczarowania. Aż szczerze zapragniemy, by ktoś nas poprowadził mądrze i odpowiedzialnie we właściwym kierunku. Abram miał to szczęście, że Bóg wszedł w jego życie w najbardziej odpowiednim momencie. Zresztą Bóg nigdy nie przychodzi za wcześnie i nigdy się nie spóźnia.

Błądzenie Abrama, naszego ojca w wierze, skończyło się wielkim odkryciem. W wielości bałwanów i fałszywych bóstw odkrył prawdziwego Boga. Warto szukać, a nawet błądzić, jeśli owocem poszukiwań staje się objawienie prawdy. Poszukiwania bywają długie, bolesne, niewdzięczne, trudne, najeżone ryzykiem, ale także fascynują i stanowią prawdziwe wyzwanie, pomagają dojrzewać i dorośleć. A nawet sam czas jest istotnym kryterium sprawdzającym człowieka.

Abram nie tylko z nomady stał się osadnikiem. Nie tylko się zestarzał, ale przede wszystkim nabrał doświadczenia, nauczył się rozróżniać wewnętrzne głosy, odczytywać znaki, a nade wszystko rozmawiać z Bogiem. Bóg wielkiej tajemnicy stał się Bogiem żywego doświadczenia. Jeden człowiek dał początek narodowi, który mimo wielu dramatycznych chwil, przetrwał do dzisiaj. Miejscem, które było przystankiem w długiej historii wędrówek, wygnań i powrotów był Egipt, dolny róg tzw. żyznego półksiężyca, a głównym motywem wędrówki stał się chleb. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wiatry historii. W którymś pokoleniu doszło do zmiany układu sił. Zmieniła się koniunktura i status potomków Aramejczyka. Z ludzi chronionych prawem, a nawet uprzywilejowanych, stali się niewolnikami Egiptu. Dom szczęścia stał się domem niewoli. Wolność zatruły: niewolnicza praca, wyzysk, strach i rzeź niemowląt. Wtedy życie stało się już nie do zniesienia. Ucisk zrodził w potomkach Noego ducha gorliwej modlitwy. Zaczęli wołać, być może nawet jęczeć, by Bóg ??mocną ręką i wyciągniętym ramieniem, wśród wielkiej grozy, znaków i cudów, wyprowadził ich z Egiptu?. I stało się! Wielki exodus nie był wielką ucieczką, ale triumfalnym pochodem na oczach upokorzonych i zdziesiątkowanych Egipcjan. Drogę naznaczyły wielkie cuda, które dla Izraelitów były znakami łaski, dla Egipcjan natomiast niszczycielskimi plagami. A potem była droga przez pustynię i wszystkie możliwe pokusy, zmęczenie, zwątpienie, bunt i gniew. Mimo wszystko Bóg nie porzucił Izraelitów na pustyni. Z konsekwencją właściwą kochającemu Ojcu prowadził ich do ziemi mlekiem i miodem płynącej, choć nie było to łatwe. Jednak znaleźli się wśród nich tacy, którzy stracili Egipt, a nie zyskali Ziemi Obiecanej. Byli też i tacy, którzy urodzili się na pustyni i w ogóle nie znali Egiptu, podobnie jak polskie pokolenie – rocznik 89, które nie wie, czym był komunizm, a zatem nie może właściwie rozumieć i używać daru wolności, sądząc, że markowe ciuchy, Internet, tablety i karty kredytowe były i będą zawsze w zasięgu młodego człowieka. I że to jest istota wolności.

Cała opowiedziana historia stanowiła treść i uzasadnienie święta i wyznawanej wiary. Starotestamentalne Credo Izraela jest bardzo podobne do Credo Kościoła. Z obu symboli wiary dowiadujemy się nie tylko, jaki Bóg jest w swej naturze, ale również czego dokonał ??dla nas i dla naszego zbawienia?. Dlatego mamy dokonać prawdziwego powrotu do tych pierwszych i najstarszych znaczeń, które przyjęliśmy w chwili naszego Chrztu świętego. Księga Powtórzonego Prawa zachęca nas, byśmy oddawali pokłon Panu Bogu swemu. Ale co to znaczy? Oznacza to uznanie, że historia życia każdego z nas ma sens, że jest dobra, że Bóg, który jest jej autorem, ani razu się nie pomylił? Wszystko w życiu chrześcijanina świadczy o miłości Boga. Nie ma faktów głupich, nielogicznych ani takich, które w ogóle nie powinny mieć miejsca. Wszystkie fakty są dziełem Bożej mądrości i miłosierdzia, które wyraziło się najbardziej w zgorszeniu Chrystusowego krzyża. Najbardziej wymowny komentarz do tajemnicy krzyża podarował nam święty Paweł:

„Nauka bowiem krzyża głupstwem dosłownie: głupotą jest dla tych, co idą na zatracenie (dosł. dążą do samozagłady, samozatracenia), mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia (dosł. dla tych, którzy dają się zbawić)”.

(1 Kor 1,18)

Głupstwo (gr. moria) w języku polskim ma ponad 100 synonimów. Wśród nich znajdujemy takie określenia: absurd, bzdura, nonsens, niedorzeczność, idiotyzm. Nieco dalej w wierszu 23. Apostoł mówi, że dla Żydów krzyż stanowi obrazę (gr. skandalon). Obraza w języku polskim ma kilkadziesiąt synonimów: obelga, policzek, zniewaga, poniżenie, zniesławienie, upokorzenie, plama, ujma. Widać, że dla wielu ludzi krzyż wtedy, a pewnie także teraz, w ogóle nie kojarzył się z wiarą w Boga. Dla wielu Bóg może być wszędzie, tylko nie w absurdzie, policzku czy upokorzeniu.

Paweł, jako wytrawny apostoł, zebrał te wszystkie ?synonimy krzyża?, które usłyszał lub wyczytał w mediach antycznego świata, by nas przygotować na wszystkie, najbardziej obraźliwe skojarzenia z krzyżem.

Powrót do źródeł oznacza powrót do tych najbardziej pierwotnych treści, które krzyż z jednej strony ukrywa, z drugiej – objawia.

Ks. Ryszard K. Winiarski